Ocean tego dnia dość niespokojny jest
przez co nie mogła zmrużyć oka. Słyszała jak fale odbijały się
między sobą, błyskawice się biły w niebiosach, a statki tonęły
cały czas. Owa istota, która znajdowała się w wodnym pałacu była
młodą syreną o imieniu Lydia. Tą, którą nie chciano już przed
samymi narodzinami tak jak ciągle jej powtarzano. Tak. Młodą Lydię
nikt nie chciał, ale ona specjalnie się tym nie przejmowała, bo
zawsze przebywała sama. Starała się unikać inne syreny jak mogła,
ale wcale nie było to takie łatwe gdyż zmuszała ją do tego
matka; królowa podwodnego świata. To ona posiada niesamowitą broń,
która daje moc użytkownikowi. Moc co może wszystko - jak często
mówi jej matka. Ile by dała, aby wieść normalne życie, ale
niestety nigdy tak się nie stanie. Królowa będzie trzymać ją w
komnacie, aż do końca swych osiemnastych urodzin, bo wtedy powinna
wziąć dzieci, a rok później urodzić dziedzica lub dziedziczkę
by równowaga była niezachwiana. Komnata w, której znajdowała się
syrena była otoczona lustrami. To dzięki nimi przypominała sobie
kim tak naprawdę jest; księżniczką podwodnego świata, którego
tak naprawdę nienawidzi i tę moc również ponieważ w swoim ciele
posiada odłamek magicznego berła co ma królowa. Podczas narodzin
niczego nie czuła, ale z czasem przypominała sobie o wszystkim.
Chciałaby, aby było wszystko dobrze, ale na próżno. Nigdy tak nie
będzie. Wszędzie są intrygi, a komnaty szeptają i wiedzą co
będzie następnego dnia. Kto zginie następny. Nie ważne czy to
większy syren czy mniejszy. Tutaj nie liczy się życie. Ten pałac
jest także przeklęty, ale jakim cudem królowa uszła z życiem?
Tego do dzisiaj nie wiedzą, ale jest w końcu silną syreną, daje
sobie radę z wszystkimi nie to co jej najmłodsza latorośl spośród
czterech córek, a ani jednego syna. Bękart z lewego łoża jak to
mówią.
Służki otworzyły komnatę, a po chwili weszła królowa, która zainteresowała się dziwnym zachowaniem córki. Jak zwykle dumnie stała lub pływała, a biała tunika ciągnęła się, aż do brzucha syreny. Na szyi wisiał wisior z pereł zwyczajnych, a blond włosy opadały spokojnie na ramiona delikatnie unosząc się w górę. Wszak przecież jesteśmy pod wodą w końcu. Błękitne oczy królowej wpatrywały się z troską w córkę.
- Jesteś niespokojna jak te fale moja córko – zaczęła matka – Coś się stało iż nie możesz spać?
- Czuję, że wkrótce coś się wydarzy w moim życiu. Coś naprawdę niezwykłego!
- Jesteś tego pewna? - spytała królowa, która od jakiegoś czasu niedowierzała córce w ogóle. To było pewne, że któregoś dnia całkiem straci do niej zaufanie.
Bała się także, że znowu straci kolejne dzieci i pragnie zapobiec temu jak najlepiej. Nie może się wydarzyć znów taka sama tragedia jak sprzed laty; wówczas wtedy wyłoniły się z pałacu sześć martwych małych ciał młodych syren. Myślano, że królowa nie przeżyje, a jednak mylili się. Przeżyła śmierć swoich synów oraz córek. Zwłaszcza synów.
W tym królestwie uważano od zawsze kiedy się urodzi syna to wtedy ma większe wpływy oraz władzę ponieważ starsze syreny podlegały pod niewolnictwo swoich mężów: traktowano je jak przedmiot, szantażowano, niszczono łuski, a nawet jeśli coś im nie pasowało lub chciały się zbuntować to żywcem wyrywano płetwy. Takie prawo ustaliła sama królowa, która jest przecież płci żeńskiej, a więc dlaczego? Nikt nie wiedział. Zaś za zdradę syreny lub trytona groziła kara śmierci więc co jakiś czas jest egzekucja jakiegoś młodego lub starego syrena, a wszyscy mieszkańcy są już przyzwyczajeni do tego. Niezwykłe, ale też i okrutne. Wszystko zależy od syren. Niestety tych męskich, a ze zdaniem żeńskich nikt się nie liczy. Wyjątkiem jest tylko rodzina królewska.
- Dzisiaj znów odbyła się egzekucja. – Królowa podpłynęła do córki. – Tym razem zginął jeden z poważanych arystokratów.
- Za zdradzę?
- Oczywiście. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
- Nasze prawo jest takie okrutne. Nienawidzę go.
Królowa zmarszczyła brwi i uderzyła mocno córkę w policzek. Nikt nie miał właśnie obrażać prawa nawet jeśli pochodził z rodziny królewskiej, ponieważ prawo jest święte, nawet jeśli go nie obowiązuje za bardzo. Lydia przeklęła cicho i syknęła z bólu, a na twarzy pozostanie już maleńka blizna. To będzie świadczyło o tym jak ma bardzo być lojalna wobec królestwa oraz królowej.
- Nie możesz obrażać prawa – syknęła królowa, a jej korona, która została z najpiękniejszych pereł błysnęła złowrogo – Prawo jest najważniejsze i pamiętaj o tym, a następnym razem nie będę taka łaskawa.
- Wybacz, matko.
- W obliczu poddanych masz mi mówić ''królowo'' zrozumiałaś?
- Tak.
- Powtórz.
- Tak. Zrozumiałam, królowo!
- Bardzo dobrze. Mam nadzieję, że twój syn będzie dobrym władcą i wiedz o ty, że wybrałam następcę na idealnego męża dla ciebie, a tymczasem spokojnych snów ma córo.
A po chwili wypłynęła z komnaty tak szybko jak się pojawiła. Strażnicy zamknęli zza nią szczelnie drzwi, a młoda syrena została całkiem sama pośród tylu luster co nie zastąpią jej brata czy siostry. Królowa chciała odpocząć w swojej komnacie. Wezwała syrenę, która posiadała czarny jak noc ogon i jedną białą płetwę. Była niezłą mieszanką temu wszystkiemu i na dodatek oddana królowej. Miała jeden cel w swoim życiu; być przy królowej cały czas.
- Wzywałaś pani – odezwała się tajemnicza postać. – Wreszcie nadszedł ten czas.
- Och, tak. – Królowa usiadła brzegu swego łoża – Zawsze zastanawiałam się kiedy cię wezwać, a widzę, że możesz się wreszcie do czegoś przydać. Sama rozumiesz, że nastały bardzo trudne czasy. Wszędzie są szpiedzy i zdrajcy, których sama stworzyłam. To jest właśnie moje drugie oblicze. Musze mieć pod całkowitą kontrolą swoje królestwo bo inaczej ono upadnie, a ja wraz z nim. Nie zniosłabym tego więc wezwałam cię, abyś śledziła, szpiegowała moją najmłodszą latorośl, a mianowicie Lydię.
- Ta z niepoprawnego łoża... - zająknęła się syrena – Wybacz mi, pani, nie powinnam!
- Nie musisz mnie błagać cały czas o to bym ci wybaczyła. Dlaczego miałabyś kłamać? To prawda. Me dziecię ostatnie jest bękartem co jest niedopuszczalne, złamałam pierwszy i ostatni raz prawo. Nie mogłam je zabić przy narodzinach, bo jest zbyt mocno kocham tak jak prawie każda matka kocha swoje dziecko. Jednakże jest małe ''ale''.
-Jakie pani?
-Nie ufam swej córce. Może nas zdradzić albo odejść i czuję to w płetwach. Żyję tak długo i myślałam, że nie będę musiała z niczego rezygnować, ani myśleć o rodzinnej zdradzie lecz widzę, że jest inaczej. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na nowe działania?
- Tak.
- Wspaniale. Zostaniesz nową służącą mojej córki Lydii. Będziesz jej najlepszą służącą, a zarazem przyjaciółką. Będziesz znać jej wszystkie sekrety oraz zamiary i masz mi o wszystkim mówić. Zrozumiałaś?
- Tak.
- Odpłyń więc.
-Miłych snów, pani.
Czy będą miłe to się dopiero okaże. Królowa nie odpowiedziała na ostatnie słowa tego wieczora swojej kolejnej służącej. Uspokoiła się, gdy wysłała szpiega. Zdjęła z blond, lekko kręconych włosów koronę i odłożyła ją na stoliku obok. Wszystkie meble jakie posiadały syreny pochodziły od ludzi – to dzięki nim miały te luksusowe rzeczy, a w zamian za to co dostawały ludzie otrzymały wiedzę, minerały oraz spokój, czyli nie grozi im na razie żadna wojna. I miejmy nadzieję, że tego spokoju nic nie zniszczy. Po twarzy rozmasowała maseczkę z wodorostu oraz z wyciągu pereł. W małej szkatułeczce, do której nikt nie zagląda, znajdowała się jedynie malutka fiolka, a w niej ciecz, a raczej trucizna. Dzięki niej w każdej chwili mogła stracić życie i zapomnieć o wszystkim. Byłaby w końcu szczęśliwa, bo ból po stracie dziecka nigdy nie zagoi się, nie zniknie. Na razie nie sięgnie po truciznę, gdyż musi dać temu przeklętemu światu idealnego następcę tronu. Koniecznie.
Zdjęła z siebie tunikę i odłożyła na bok. Skuliła nieco błękitny ogon. Czasami czuła się tak bardzo samotna i nikt nie rozumiał ją, a ludność ją tak naprawdę nienawidzi z całego serca. Wiedziała o tym doskonale i nie miała do nikogo żalu, ale w głębi duszy chciałaby, aby wszystko było po dobrze. Po prostu.
Constancia westchnęła i zamknęła oczy. Za pomocą palców zacisnęła mocno poduszkę i z trudem zasnęła. Sen był dla niej jedynym ukojeniem, a szczęściem - najmłodsza córka. W tej chwili.
Następnego dnia promienie słońca z dalsza obudziły syrenę z szmaragdowymi oczami i biało-szarawym ogonem, którego nie cierpiała z całego serca. Miała najgorszy ogon z wszystkich z rodu oraz mieszkańców. Nikt takiego drugiego nie posiadał, wiedziała o tym, bo królowa sama sprawdziła tak jak wszystko zresztą.
Głośno ziewnęła tak jak to miała w zwyczaju, ale oczywiście tego nie robiła przy syrenach. W swojej komnacie mogła wszystko zrobić i czuła się tu najlepiej. Wzięła do ręki gruby grzebień do włosów i przeczesała lekko rude, kręcone włosy, które odziedziczyła po matce prócz tylko koloru.Nigdy tak naprawdę te włosy nigdy nie ułożą się tak jak ona by chciała. Tak jak całe życie w końcu. Wszędzie tylko pretensje i wyrzuty sumienia. Zwłaszcza królowej i jej poddanych. Dość. Dość!
- Dość! - krzyknęła syrena i rzuciła z całej siły grzebieniem w lustro, aż te w końcu się roztrzaskało na drobne kawałeczki.
Musiała uciec przed szkłem, aby nie wbiło się jej do łusek. Rozbiła resztę luster na znak tego, że naprawdę się buntuje. Wzięła ze sobą torebkę zrobioną z wodorostów i spakowała parę rzeczy według niej potrzebnych bardzo.
Bardzo ostrożnie i cicho wypłynęła z komnaty. Strażnicy dziwnie się popatrzyli na nią, ale ona w ogóle się tym nie przejęła. Nic, a nic.
Tymczasem Charlotte cały czas ją obserwowała czyli nowy szpieg królowej. Charlotte podpłynęła szybciej i próbowała zatrzymać młodą syrenę.
- Dokąd się wybierasz? - spytała niewinnie Charlotte.
- A ty kto?
- Jestem twoją nową służącą pani – odpowiedziała spokojnie. – Witaj i polecam się na przyszłość.
- Przysłała cię moja matka?
- Tak. Jestem prezentem od niej dla ciebie. Bardzo się o ciebie troszczy i martwi.
- Nie wierzę ci, ty parszywa mureno!
- Jak śmiesz...
- Owszem może prawo mnie nie dotyczy, ale mam prawo do swojego życia. Zejdź mi z drogi, bo użyję ogona!
-Wątpliwe. Straże!
Strażnicy szybko schwytali uciekinierkę, ale Lydia ugryzła zaraz po drugim w rękę i uciekła po drodze gubiąc torebkę. Płynęła bardzo szybko jak nigdy dotąd.
- Pani, księżniczka ucieka!
- Nie przejmujcie się naszą rybką – wysyczała wściekle. – To wspaniale, iż uciekła. Ułatwiła nam sprawę czyż nie? Zapowiedzcie mnie do królowej natychmiast, bo trzeba ogłosić zdradę przecież.
Powiedziała tak, a jej wrogość błyszczała, aż w oczach. Wszystko układało się według jej planu. Po prostu genialnie.
- Niedługo ten świat popadnie w zagładę i nędzę, a ja osobiście do tego doprowadzę – wyszeptała. – A ciebie królowo zniszczę, ale wpierw twe dzieci. Tak powolutku, powolutku. - mówiła do siebie Charlotte.
Lydia płynęła bardzo szybko i już wymknęła się z pałacu odpychając zza sobą parę strażników po drodze. Jej ogon bardzo się zmęczył tym wszystkim, była daleko od domu i nie wiedziała gdzie się znajduje, a na dodatek znów rozpoczął się sztorm. Wypłynęła na powierzchnię i unosiła lekko głowę do góry, pierwszy raz widziała niebo ciemne i usłane przeróżnymi gwiazdami. Nie mogła się nadziwić jaki ten świat jest piękny, lecz od swojego prawdziwego musiała zbiec, więc czuła się z tym naprawdę paskudnie, ale musiała. To był jej wybór. Jej życie.
Służki otworzyły komnatę, a po chwili weszła królowa, która zainteresowała się dziwnym zachowaniem córki. Jak zwykle dumnie stała lub pływała, a biała tunika ciągnęła się, aż do brzucha syreny. Na szyi wisiał wisior z pereł zwyczajnych, a blond włosy opadały spokojnie na ramiona delikatnie unosząc się w górę. Wszak przecież jesteśmy pod wodą w końcu. Błękitne oczy królowej wpatrywały się z troską w córkę.
- Jesteś niespokojna jak te fale moja córko – zaczęła matka – Coś się stało iż nie możesz spać?
- Czuję, że wkrótce coś się wydarzy w moim życiu. Coś naprawdę niezwykłego!
- Jesteś tego pewna? - spytała królowa, która od jakiegoś czasu niedowierzała córce w ogóle. To było pewne, że któregoś dnia całkiem straci do niej zaufanie.
Bała się także, że znowu straci kolejne dzieci i pragnie zapobiec temu jak najlepiej. Nie może się wydarzyć znów taka sama tragedia jak sprzed laty; wówczas wtedy wyłoniły się z pałacu sześć martwych małych ciał młodych syren. Myślano, że królowa nie przeżyje, a jednak mylili się. Przeżyła śmierć swoich synów oraz córek. Zwłaszcza synów.
W tym królestwie uważano od zawsze kiedy się urodzi syna to wtedy ma większe wpływy oraz władzę ponieważ starsze syreny podlegały pod niewolnictwo swoich mężów: traktowano je jak przedmiot, szantażowano, niszczono łuski, a nawet jeśli coś im nie pasowało lub chciały się zbuntować to żywcem wyrywano płetwy. Takie prawo ustaliła sama królowa, która jest przecież płci żeńskiej, a więc dlaczego? Nikt nie wiedział. Zaś za zdradę syreny lub trytona groziła kara śmierci więc co jakiś czas jest egzekucja jakiegoś młodego lub starego syrena, a wszyscy mieszkańcy są już przyzwyczajeni do tego. Niezwykłe, ale też i okrutne. Wszystko zależy od syren. Niestety tych męskich, a ze zdaniem żeńskich nikt się nie liczy. Wyjątkiem jest tylko rodzina królewska.
- Dzisiaj znów odbyła się egzekucja. – Królowa podpłynęła do córki. – Tym razem zginął jeden z poważanych arystokratów.
- Za zdradzę?
- Oczywiście. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
- Nasze prawo jest takie okrutne. Nienawidzę go.
Królowa zmarszczyła brwi i uderzyła mocno córkę w policzek. Nikt nie miał właśnie obrażać prawa nawet jeśli pochodził z rodziny królewskiej, ponieważ prawo jest święte, nawet jeśli go nie obowiązuje za bardzo. Lydia przeklęła cicho i syknęła z bólu, a na twarzy pozostanie już maleńka blizna. To będzie świadczyło o tym jak ma bardzo być lojalna wobec królestwa oraz królowej.
- Nie możesz obrażać prawa – syknęła królowa, a jej korona, która została z najpiękniejszych pereł błysnęła złowrogo – Prawo jest najważniejsze i pamiętaj o tym, a następnym razem nie będę taka łaskawa.
- Wybacz, matko.
- W obliczu poddanych masz mi mówić ''królowo'' zrozumiałaś?
- Tak.
- Powtórz.
- Tak. Zrozumiałam, królowo!
- Bardzo dobrze. Mam nadzieję, że twój syn będzie dobrym władcą i wiedz o ty, że wybrałam następcę na idealnego męża dla ciebie, a tymczasem spokojnych snów ma córo.
A po chwili wypłynęła z komnaty tak szybko jak się pojawiła. Strażnicy zamknęli zza nią szczelnie drzwi, a młoda syrena została całkiem sama pośród tylu luster co nie zastąpią jej brata czy siostry. Królowa chciała odpocząć w swojej komnacie. Wezwała syrenę, która posiadała czarny jak noc ogon i jedną białą płetwę. Była niezłą mieszanką temu wszystkiemu i na dodatek oddana królowej. Miała jeden cel w swoim życiu; być przy królowej cały czas.
- Wzywałaś pani – odezwała się tajemnicza postać. – Wreszcie nadszedł ten czas.
- Och, tak. – Królowa usiadła brzegu swego łoża – Zawsze zastanawiałam się kiedy cię wezwać, a widzę, że możesz się wreszcie do czegoś przydać. Sama rozumiesz, że nastały bardzo trudne czasy. Wszędzie są szpiedzy i zdrajcy, których sama stworzyłam. To jest właśnie moje drugie oblicze. Musze mieć pod całkowitą kontrolą swoje królestwo bo inaczej ono upadnie, a ja wraz z nim. Nie zniosłabym tego więc wezwałam cię, abyś śledziła, szpiegowała moją najmłodszą latorośl, a mianowicie Lydię.
- Ta z niepoprawnego łoża... - zająknęła się syrena – Wybacz mi, pani, nie powinnam!
- Nie musisz mnie błagać cały czas o to bym ci wybaczyła. Dlaczego miałabyś kłamać? To prawda. Me dziecię ostatnie jest bękartem co jest niedopuszczalne, złamałam pierwszy i ostatni raz prawo. Nie mogłam je zabić przy narodzinach, bo jest zbyt mocno kocham tak jak prawie każda matka kocha swoje dziecko. Jednakże jest małe ''ale''.
-Jakie pani?
-Nie ufam swej córce. Może nas zdradzić albo odejść i czuję to w płetwach. Żyję tak długo i myślałam, że nie będę musiała z niczego rezygnować, ani myśleć o rodzinnej zdradzie lecz widzę, że jest inaczej. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na nowe działania?
- Tak.
- Wspaniale. Zostaniesz nową służącą mojej córki Lydii. Będziesz jej najlepszą służącą, a zarazem przyjaciółką. Będziesz znać jej wszystkie sekrety oraz zamiary i masz mi o wszystkim mówić. Zrozumiałaś?
- Tak.
- Odpłyń więc.
-Miłych snów, pani.
Czy będą miłe to się dopiero okaże. Królowa nie odpowiedziała na ostatnie słowa tego wieczora swojej kolejnej służącej. Uspokoiła się, gdy wysłała szpiega. Zdjęła z blond, lekko kręconych włosów koronę i odłożyła ją na stoliku obok. Wszystkie meble jakie posiadały syreny pochodziły od ludzi – to dzięki nim miały te luksusowe rzeczy, a w zamian za to co dostawały ludzie otrzymały wiedzę, minerały oraz spokój, czyli nie grozi im na razie żadna wojna. I miejmy nadzieję, że tego spokoju nic nie zniszczy. Po twarzy rozmasowała maseczkę z wodorostu oraz z wyciągu pereł. W małej szkatułeczce, do której nikt nie zagląda, znajdowała się jedynie malutka fiolka, a w niej ciecz, a raczej trucizna. Dzięki niej w każdej chwili mogła stracić życie i zapomnieć o wszystkim. Byłaby w końcu szczęśliwa, bo ból po stracie dziecka nigdy nie zagoi się, nie zniknie. Na razie nie sięgnie po truciznę, gdyż musi dać temu przeklętemu światu idealnego następcę tronu. Koniecznie.
Zdjęła z siebie tunikę i odłożyła na bok. Skuliła nieco błękitny ogon. Czasami czuła się tak bardzo samotna i nikt nie rozumiał ją, a ludność ją tak naprawdę nienawidzi z całego serca. Wiedziała o tym doskonale i nie miała do nikogo żalu, ale w głębi duszy chciałaby, aby wszystko było po dobrze. Po prostu.
Constancia westchnęła i zamknęła oczy. Za pomocą palców zacisnęła mocno poduszkę i z trudem zasnęła. Sen był dla niej jedynym ukojeniem, a szczęściem - najmłodsza córka. W tej chwili.
Następnego dnia promienie słońca z dalsza obudziły syrenę z szmaragdowymi oczami i biało-szarawym ogonem, którego nie cierpiała z całego serca. Miała najgorszy ogon z wszystkich z rodu oraz mieszkańców. Nikt takiego drugiego nie posiadał, wiedziała o tym, bo królowa sama sprawdziła tak jak wszystko zresztą.
Głośno ziewnęła tak jak to miała w zwyczaju, ale oczywiście tego nie robiła przy syrenach. W swojej komnacie mogła wszystko zrobić i czuła się tu najlepiej. Wzięła do ręki gruby grzebień do włosów i przeczesała lekko rude, kręcone włosy, które odziedziczyła po matce prócz tylko koloru.Nigdy tak naprawdę te włosy nigdy nie ułożą się tak jak ona by chciała. Tak jak całe życie w końcu. Wszędzie tylko pretensje i wyrzuty sumienia. Zwłaszcza królowej i jej poddanych. Dość. Dość!
- Dość! - krzyknęła syrena i rzuciła z całej siły grzebieniem w lustro, aż te w końcu się roztrzaskało na drobne kawałeczki.
Musiała uciec przed szkłem, aby nie wbiło się jej do łusek. Rozbiła resztę luster na znak tego, że naprawdę się buntuje. Wzięła ze sobą torebkę zrobioną z wodorostów i spakowała parę rzeczy według niej potrzebnych bardzo.
Bardzo ostrożnie i cicho wypłynęła z komnaty. Strażnicy dziwnie się popatrzyli na nią, ale ona w ogóle się tym nie przejęła. Nic, a nic.
Tymczasem Charlotte cały czas ją obserwowała czyli nowy szpieg królowej. Charlotte podpłynęła szybciej i próbowała zatrzymać młodą syrenę.
- Dokąd się wybierasz? - spytała niewinnie Charlotte.
- A ty kto?
- Jestem twoją nową służącą pani – odpowiedziała spokojnie. – Witaj i polecam się na przyszłość.
- Przysłała cię moja matka?
- Tak. Jestem prezentem od niej dla ciebie. Bardzo się o ciebie troszczy i martwi.
- Nie wierzę ci, ty parszywa mureno!
- Jak śmiesz...
- Owszem może prawo mnie nie dotyczy, ale mam prawo do swojego życia. Zejdź mi z drogi, bo użyję ogona!
-Wątpliwe. Straże!
Strażnicy szybko schwytali uciekinierkę, ale Lydia ugryzła zaraz po drugim w rękę i uciekła po drodze gubiąc torebkę. Płynęła bardzo szybko jak nigdy dotąd.
- Pani, księżniczka ucieka!
- Nie przejmujcie się naszą rybką – wysyczała wściekle. – To wspaniale, iż uciekła. Ułatwiła nam sprawę czyż nie? Zapowiedzcie mnie do królowej natychmiast, bo trzeba ogłosić zdradę przecież.
Powiedziała tak, a jej wrogość błyszczała, aż w oczach. Wszystko układało się według jej planu. Po prostu genialnie.
- Niedługo ten świat popadnie w zagładę i nędzę, a ja osobiście do tego doprowadzę – wyszeptała. – A ciebie królowo zniszczę, ale wpierw twe dzieci. Tak powolutku, powolutku. - mówiła do siebie Charlotte.
Lydia płynęła bardzo szybko i już wymknęła się z pałacu odpychając zza sobą parę strażników po drodze. Jej ogon bardzo się zmęczył tym wszystkim, była daleko od domu i nie wiedziała gdzie się znajduje, a na dodatek znów rozpoczął się sztorm. Wypłynęła na powierzchnię i unosiła lekko głowę do góry, pierwszy raz widziała niebo ciemne i usłane przeróżnymi gwiazdami. Nie mogła się nadziwić jaki ten świat jest piękny, lecz od swojego prawdziwego musiała zbiec, więc czuła się z tym naprawdę paskudnie, ale musiała. To był jej wybór. Jej życie.